poniedziałek, 9 czerwca 2014

Clematis i jego prawie pergola...

Dziś na szybko i krótko...  W sumie do pokazania tylko jedna rzecz, ale za to śmieszna...  Posadziłam na balkonie powojnik Pięknie mi rósł w ogrodzie i zamarzyłam sobie mieć go na balkonie. W sumie nic nadzwyczajnego. Posadziłam to nie ma innego wyjścia tylko rosnąc. No i rośnie... Trochę za szybko jak dla mnie... Nie zdążyłam mu kupić pergoli... W naszej ełckiej castoramie ceny są mostrualne, ale tez i pergole konkretnie duże, nie nadają się na balkon. Na All. są mniejsze, ale moim zdanie mocno beznadziejne... Dlatego kwiatek ciągle był bez podparcia... Moje dziecka kochane słysząc ciągłe narzekania matki postanowiło wziąć los kwiatka w swoje ręce i przytargało z podwórka gałąź... Gałąź jest całkiem pokaźna i nadspodziewanie dobrze sprawdziła się w roli tymczasowej pergoli...







Wszystko pięknie... tylko okro odplącze kwiatka, kiedy zagości u nas prawdziwa pergola...?

Całuję, Asia.

piątek, 6 czerwca 2014

Cukrowy detoks i prezenty od Asi...

To może najpierw o prezentach, bo czas najwyższy podziękować. Jakiś czas temu zostałam nagrodzona przez Asię , za "bycie" top komentatorem.  Po kilku dniach od tej miłej informacji zapukał listonosz i przyniósł takie oto, miłe memu serce rzeczy:



Radość była tym większa, że mgiełka o zapachu wanilii i słodkiej śliwki jest jedną z moich ulubionych, a po termo spray do włosów wybierałam się właśnie do sklepu... Słowem, pełna radość z mojej strony.. Asiu, Kochana, jeszcze raz dziękuję!

To była radość dla oczu i serca mojego... Teraz czas na cos dla brzusia ;-)
Zaczęłam cukrowy detoks... Coś, co powinnam zrobić wiele lat temu, ale wola u mnie słaba... Wystraszyłam się dopiero po skończonej, magicznej czterdziestce... Ilość pożeranych słodyczy w moim przypadku była przerażająca... Odkąd pamiętam cukierasy, czekolady i batoniki prześladowały mnie zawsze... Na radość i na smutek... Na figurę szkodziły mi średnio, choć pomagać tez raczej nie pomagały... Za to skóra, od nadmiaru cukru wołała o detoks.. No to jej zafundowałam... Od trzech tygodni nie jem słodyczy w ogóle... Za to mnóstwo warzyw, owoców, orzechów..Zawsze je lubiłam, ale nie zamiast słodyczy, tylko oprócz... Teraz są jako jedyne...


A kiedy napadnie mnie cukrowy głód, serwuje sobie taką, śmieciową miseczkę:


Sa tam płatki owsiane, orzechy , migdały, polane jogurtem naturalnym, posypane sezamem i pomazane miodem... pycha... Czasami wrzucam inne smieci, typu siemie lniane, rodzynki, śliwki... co mi wpadnie w rękę. I wiecie co jest bardzo dziwne...? Nie tesknie za słodyczami, nawet o nich nie myslę... A bałam się, że będzie bardzo trudno.. W kuchni zrobiło się bardzo zielono...


Namówiłam tez moją, małą dziewczynkę na zdrowe przekąski i jestem w jeszcze większym szoku... Gabrysia je płatki bez cukrowe i nie marudzi... Wręcz sprawia wrażenie dumnej ze swojej decyzji... Zobaczymy jak długo... Ile by ten cudowny stan nie trwał, to lepsze to niz nic...

A tak wyglądała moja Malutka w dniu Dziecka...


Nie za duża trochę na dmuchane zamki...? Nie... Oby jak najdłużej była takim dzieciuchem słodkim :-)


Buziaki Dziewczyny, lecę zmusić mojego małego Aniołka, żeby poszedł spać... Coś jej się dzisiaj nie spieszy..
Miłego Weekendu!!! Cmok, cmok :-)