Witajcie...
Od rana wczoraj słyszałam... mamo nudzi mi się... mamo, zróbmy coś, mamo, Martynka chora, Wiki ma gosci... no kogo ja mam zaprosic...? No i problem... Jak zapewnic rozrywkę 8 letniej pannicy, zakładając, że bajki nie ( bo juz za dużo), komputer - broń Boże ( bo za bardzo juz wsiąkła), monopol we dwójkę troche nie idzie... a lalkami, to ja jakoś nie bardzo lubię... No to wymysliłam babranie się w cieście... Trochę egoistycznie, bo chleba w domu zabrakło, niedziela wieczór i nie bardzo chciało się wychodzic... Ale latorośl wyraziła chęc okrutną i okazało się, że całkiem pięknie jej to idzie...
Bułki pieczemy już nie pierwszy raz, ale zawsze, niezależnie z jakiego przepisu robione, wychodziły jakoś nie tak jak trzeba. Smak elegancki, ale kształty... pożal sie Boże... dlatego zaczęłam troche kombinowac po swojemu... a efekt...?
Kurcze, sama się zdziwiłam, że można w domu, bez żadnego problemu wyprodukowac takie cudeńka... Są mięciutkie, puchate, ale nie puste w środku... W 680 g maki wychodzi jakiś 16 bułeczek... niech się chowa osiedlowa piekarnia... a robota żadna... tylko zagnieśc, i usiąśc w fotelu i grzecznie czekac az wyrośnie..
Jesli macie ochotę, chętnie podam przepis... I jeszcze jedna ważna rzecz, dzisiaj rano są tak samo pyszne, jak wczoraj, w ogóle sie nie zestarzały... Buziaki, Asia.
Od rana wczoraj słyszałam... mamo nudzi mi się... mamo, zróbmy coś, mamo, Martynka chora, Wiki ma gosci... no kogo ja mam zaprosic...? No i problem... Jak zapewnic rozrywkę 8 letniej pannicy, zakładając, że bajki nie ( bo juz za dużo), komputer - broń Boże ( bo za bardzo juz wsiąkła), monopol we dwójkę troche nie idzie... a lalkami, to ja jakoś nie bardzo lubię... No to wymysliłam babranie się w cieście... Trochę egoistycznie, bo chleba w domu zabrakło, niedziela wieczór i nie bardzo chciało się wychodzic... Ale latorośl wyraziła chęc okrutną i okazało się, że całkiem pięknie jej to idzie...
Bułki pieczemy już nie pierwszy raz, ale zawsze, niezależnie z jakiego przepisu robione, wychodziły jakoś nie tak jak trzeba. Smak elegancki, ale kształty... pożal sie Boże... dlatego zaczęłam troche kombinowac po swojemu... a efekt...?
Kurcze, sama się zdziwiłam, że można w domu, bez żadnego problemu wyprodukowac takie cudeńka... Są mięciutkie, puchate, ale nie puste w środku... W 680 g maki wychodzi jakiś 16 bułeczek... niech się chowa osiedlowa piekarnia... a robota żadna... tylko zagnieśc, i usiąśc w fotelu i grzecznie czekac az wyrośnie..
Jesli macie ochotę, chętnie podam przepis... I jeszcze jedna ważna rzecz, dzisiaj rano są tak samo pyszne, jak wczoraj, w ogóle sie nie zestarzały... Buziaki, Asia.
Ja poproszę o przepis.
OdpowiedzUsuńKoniecznie podaj przepis, piękne są!
OdpowiedzUsuńwstawiaj przepis koniecznie, ja chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńDawaj!
OdpowiedzUsuńUwielbiam przesiadywac w kuchni...
Pozdrawiam Ewa
o super kochana , i wygladaja pysznie ja oprócz słodkich bułeczek takich jeszcze nie robiłam czekam na przepis :))))))
OdpowiedzUsuńpewnie lepsze niż te ze sklepu :) aż samja chciłabym to sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuń