niedziela, 24 lutego 2013

Mroźne Giżycko...

Witajcie! Wpadliśmy wczoraj na pomysł uprzyjemnienia sobie niedzielnego popołudnia wyjazdem do Giżycka. Pomysł o tyle fajny, że u nas pogoda była cudowna! Słońce świeciło jak wariat i na termometrze plus 8 stopni... Dlatego gorąca herbata do termosu, kanapeczki i w drogę! Do Giżycka mamy ok. 60 kilometrów. Niestety podczas tej drogi, aura się kompletnie skaprysiła... Zrobiło sie szaro, buro i ponuro. Wiatr wiał niemiłosiernie i chwało Ci Panie za gorąca herbatę... Jedynym kolorowym akcentem była świeżo ukończona ( jak nas wczoraj poinformował tubylec) giżycka galeria graffitti, na której tle pozowała Gabrysia...

 
 

 
Radośc z powodu pogody leżała chyba jedynie po stronie fanów fruwania na nartach, któych było troszke na jeziorze. Czasze spadochronów, czy jak to się fachowo nazywa, nawet malowniczo wygladały na tle tego pochmurnego nieba... Takie kolorowa ptaki...
 
 
Jednego takiego, koloroweg ptaszka widac w tle :-)



Poza tym, mimo kolorowym akcentem niestety  Mazury ciągle skute lodem i pod śniegiem...



I tym zimowym, niestety widokiem kończąc bardzo ciepło Was pozdrawiamy~!



Oby do wiosny Kochani!!!! Buziaki!!!

wtorek, 19 lutego 2013

Pani Pepitka...

Dzisiejszy post to nagroda ode mnie dla mnie za wciśnięcie się w ulubioną, pepitkową spódnicę, która odkąd została kupiona, leżała sobie w szafie. Powód bardzo prozaiczny... Była za ciasna... I tak sobie bidulka leżała i robiła mi za wyrzut sumienia... Ilekroc na nia patrzyłam wkurzałam się na siebie za to, że taka kiecka leży bezużytecznie i nie mieści sie na tyłek...
I wyobraźcie sobie, że dzisiaj postanowiłam sprawdzic, ile tak naprawdę brakuje mi, żeby się dopiąc... I zaskoczenie... nic mi nie brakuje... Cuda jakieś, bo diety żadnej nie stosuję, tyle że z pieskiem  czasami pobiegam... Uwielbiam takie zaskoczenia..


 
 


A tak wyglada moja szczęśliwa z faktu wciśnięcia się w kieckę gęba ;-)



I tak się zastanawiam... Może idąc za ciosem nieopatrznie zgubic jeszcze ze 3 kilo ;-) ? Mam jedne za małe portki, która czekają już za długo na swoją chwilę... Chyba nieco intensywniej poganiam z psem ;-)


Mam na sobie:

1. Bluzka Maxmara sh
2. Niemiecki vintage sh
3. Pasek no name
4. Buty Tamaris

Buziaki !!!

czwartek, 14 lutego 2013

Walentynki od strony zaplecza :-)

Witajcie!

Zastanawialiscie sie kiedys jak wygladają Walentynki od strony kwiaciarni...? Bardzo pracowicie...
Dzisiejszy dzień zaczął nam się może nie najwcześniej, ale bardzo pracowicie... Od siódmej rano bukiety, bukieciki, kwiateczki... jednym słowem "gotowce" dla zabieganych, którzy wpadają do kwiaciarni na chwilke i nie maja w głowie planu na to czego naprawde chcą. Ot wpadają , łapią bukiet i juz ich nie ma...


 
Cała robota pod czujnym okiem Cynamona... naszego Kocura, przygarniętego do kwiaciarni z podwórka... Cynamon, jak tylko odklei sie od grzejnika... ociera się o nogi, wpada pod nie.. i nie pozwala pracowac...
 
 

Około godziny 12.00, rozpaczliwy telefon do dostawcy: Ratuj! Nie ma czerwonych róż...



Zmarznięta Szefowa Katarzyna , liczy tulipanki... wystarczy, czy też nie...?

Szkoda, że nie mam zdjęc biednych, stojących w kolejce Panów... oblęd w oczach... czy aby na pewno kwiatki się spodobają... uwierzcie mi... faceci sa tym potwornie zestresowani...

A tak wygladała załoga kwiaciarni o godzinie 19.00... Zmarznieta, zmęczona, z wypiekami na twarzy... ale szcześliwa...  To był naprawdę miły dzień... jeden  z milszych w pracy...


Milusińskiego wieczora Kochani! Buziaki :-)
 

piątek, 8 lutego 2013

Mała kawka z Kwiaciarką w tle...

Witajcie...

Wiecie jak to jest pracowac w domu, z tyłkiem 8 godzin przy kompie....? Nudno dośc... Dlatego każde wyjście, chocby do przyjaciółeczki Kwiaciareczki to już Wyjście... I mimo, że Kwiaciarnia raptem 300 metrów w linii prostej od domu, to jednak samo to, że to nie domowe pielesze, powoduje chec zalożenia czegokolwiek co nie jest domowymi, wygodnymi dresikami...

Co prawda idąc do średnio ogrzewanej zimą Kwiaciarni poszalec nie można, ale kaszmirowe bolerko, mimo, że malutkie to jednak troche ciepła daje...



 
 
Wszystkim siedzącym w domku przy kompie życzę udanych od niego ucieczek ;-)
 
Buziaki!!!
 
 
 

czwartek, 7 lutego 2013

Padniety akumulator i trzciny...



Witajcie!
Tytułowy akumulator padł i trzeba było iśc pieszo... daleko... za jezioro... Oczywiście z aparatem w torebce... Zaczęło mnie bawic to robienie zdjęc na mrozie...Istnieje prawdopodobieństwo, że po wczorajszym przemarzł mi mózg... i stąd takie pomysły ;-)






Zdjęcie czapki spowodowało spustoszenie w głowie.... stąd dalsze, zwariowane rozbieranki ;-)


 
 
 
Fotograr, równie szalony... również chwilowo bez czapki.... a niech tez pomarznie ;-)

1. Czapa no name.
2.Kurtka, bezrękawnik no name
3. Sweter Reserved
4. Spódniczka Amisu
5. Legginsy Pimkie
4. Buty - 100 letnie, wygrzebane z szafy

Całuję Was mocno!

środa, 6 lutego 2013

"Sesja" nad jeziorem z wichrem w tle...

Witajcie!

Wpadłam dzisiaj na genialny ( hahaha!!!) pomysł zrobienia zdjęc nad naszym cudnym jeziorem... Pomysł sam w sobie jak najbardziej OK, tylko pogoda troche nie bardzo... Mieszkamy na osiedlu jakby "dopietym" do zasadniczego miasta. Za jeziorem, stąd do miasta mamy pieszo kawałek. Ale, że namówiłam moje Kochanie na parę zdjęc, więc ruszyliśmy w drogę powrotną z miasta pieszo. Znaleźliśmy miejsce gdzie wiało najmniej... i...


Czapką ulizana... hihihi..
 
Dodaj napis
Z zainteresowaniem przygladaji nam się dwaj mili panowie na ławeczce nieopodal, których zdjęc litosciwie nie zamieszczę... Panowie rozgrzewali się płynem w brązowych buteleczkach... A ja wprost przeciwnie... próbowałam nie zamarznąc...
 
 




A tak wyglądało w tle nasze piękne jezioro... Troche smutne dziś, ale cudowne...





A to ja z moim cudownym Fotografem... Zdjęcie trochę nie wykadrowane bo robione z ręki, ale statywu niet, wiec lepszych chwilowo nie będzie ;-)



A jakby ktoś zapytał...

1. czapka no name lumpeks 1 zł..
2. szalik prawie burberry ;-) lumpeks 1 zł
3. płaszczyk Orsay
4. pasek lumpeks lata wstecz ceny nie pamiętam
5. legginsy no name lumpeks 2 zł
6. kozaki polska produkcja allegro coś około 100 zł - skóra (!)
7. tunika lumpeks 6 zł
8. torebka Esprit lumpeks 2 zł
Ufff... Chyba wszystko...

Całuje goraco!!!

niedziela, 3 lutego 2013

NIeoczekiwany powrót Męża i owoce pod kruszonką i lodami...

Znacie takie uczucie wszechogarniającego szczęścia, które wręcz ogłupia...? Wyobraźcie sobie, że mój Szanowny Mąż, oczekiwany przez nas na Wielkanoc... powrócił... Nie bedę pisac czemu tak niespodziewanie, bo nie o to tu idzie.. Jedno jest pewne... Niezależnie od tego czemu tak się stało, jestem wreszcie szczęśliwa, cała rodzina jest w komplecie. Słuchajcie.. nie ma takich wartości materialnych, dla których warto jest położyc na szali szczęście i spokój rodziny. ja wiem, że to banał i każdy o tym wie, ale... To była juz nasz druga próba rozłączenia się z powodu pracy za granica i  powiem tak... po raz drugi okazało się, że nie nadajemy się do życia bez siebie...Nie nie zwróci pustych wieczorów, braku ciepła domowego, spokoju tęskniącego dziecka.. Ale... jednym słowem jesteśmy znów w komplecie.
A tutaj kilka zdjęc prostego deseru, który można zrobic w parę chwil. Tak jak my dzisiaj. Siedzimy gromadnie, bo ten miesiąc rozłąki zpowodował, że nie chcemy sie rozstawac i za długie gotowanie w pojedynke nie wchodzi w rachubę ;-)

Jabłka i banany z rodzynkami pod kruszonka i lodami:

A początki deseru wygladały tak:

Pokrojone jabłka i banany skropione sokiem z cytryny, posypane rodzynkami i przyprawą do piernika.


Całośc posypana kruszonką. W piekarniku jakieś 30 - 40 minut - żeby kruszonka była rumiana.






 
 
I właściwie możnaby powiedziec, że deser jest już gotowy.. ale te lody na wierzchu to taka wisienka na torcie...
 
 
 
Zostało pożarte natychmiast... Nawet nie zdążyłam nawet zrobic zdjęc moich Przeżuwaczy.. Pałaszowanie było tym szybsze, że wsparte wspólnym, rodzinnym oglądaniem " Małp w kosmosie..."
 
Ściskam Was mocno i życzę, żebyście nie musiały się nigdy rozstawac... Buziaki!