czwartek, 30 maja 2013

Saint Tropez ... na balkonie...

A u nas dzisiaj upał... Naprawdę... mazury skąpane słońcem, jezioro oblepione spragnionymi witaminy D... Ale co bardziej leniwi ( czytaj MY), smażą się na balkonie...




Nasza Gabrysia jest generalnie blada jak córka młynarza i musi bardzo uważac na słońcu dlatego kręci się podczas opalania między pokojem a balkonem i doprowadza nas do szału... bo biega nam po lecach i nogach... Zaciskamy zęby i robimy dobrą minę, bo dla niem takie opalanie z rodzicami to wielka frajda... Ale żeby nie było nudno, moi plażowicze wpadli na genialny pomysł grania w pilke w pokoju... Ja rozumiem dziecko... durne jeszcze i mało przewidujące... ale moja druga połowa...? drugie dziecko... jak to facet ;-)

 
 


 
Wynik rozgrywek...? Wcale nie zaskakujący... pies nie odebrał podania, uchylił się skubany... za to odebrał obraz... Tak intensywnie grał, że stracił szklana oprawę... Jednym słowem... szklana katastrofa... Na szczęscie obyło się bez ofiar.... Dzieci... Niezależnie od wieku...

Wszystkim mamom życzę cierpliwości do dzieci... w każdym wieku... Buziaki:-)

niedziela, 26 maja 2013

Salezjański Dzień Matki :-)






Mamy to szczęście, że niemalże przez płot mamy salezjańskie oratorium dla dzieci, które organizuje naszym mniejszym i większym maluchom czas wolny. Dzisiaj właśnie nasi salezjanie zorganizowali festym rodzinny z okazji Dnia Matki. Były konkursy dla dzieciaków, przedstawienie dla mam i nawet grocówka z kotła :-). Dla zwycięzcy losowania - nawet rower. Pogoda okazała swoja łaskawośc na czas trwania festynu i usmiechneła sie pełnym słońcem...


 
 




Reszte Kochani dopisze jutro, bo Kino Sypialniane rusza... i wołaja juz na seans... Buziaki!!!

niedziela, 19 maja 2013

Forsycje, sekretarzyk i ... zachód słońca nad jeziorem...

Witajcie...
Po wielu miesiącach oczekiwania, mój stary sekretarzyk dojechał z Włocławka i znów cieszy moje oczy... Dziwnie też urósł... Do tei pory stał w dużym domu i wydałam się malutki... Teraz stoi w naszym M i ledwo dało się go upchnąc na jednej ścianie z kanapą.... ot taki psikus mebelka...



Co prawda nadstawkę trzeba jeszcze powiesic, nad nią Mapę Starego Świata... ale najwżniejsze, że już jest...



W butelce stoi forsycja, któą Gabrysia przytargała do domu i od drzwi krzyczała: to nie ja ją połamałam!! nie ja!! Gaba wie, że mamusia nie toleruje łamania gałęzi, zrywania listków i takie tam. Ale forsycja leżała już połamana, więc dziecko przyniosło ją do domu, żeby ją napoic...



 A dla miłośniczek i miłośników zachodów słońca dzisiejszy nasz widok z okna...


Codziennie dziękuje Bogu za ten widok...

Całuję Was mocno!

wtorek, 7 maja 2013

Zmęczona blond główka...

Ja tylko na chwilkę...

Nie mogłam się pohamowac... Moja mała śliczna dziewczynka padła... Nawet nie zdjęła gumki z włosków... Rozczuliła mnie...



Trochę retrospekcji...




Buziaki wszystkie Mamusie, wszystkich zaspanych Córuś i Synków...

poniedziałek, 6 maja 2013

Żagle górą!

Witajcie!
Niedzielna pogoda na Mazurach była miodzio, szczególnie dla żeglarzy... Cudne słońce, w miarę ciepło i a wietrzyk hulał całkiem całkiem... Dlatego zapakowaliśmy się do auta i w drogę. Wylądowaliśmy w Olecku, nad jeziorem oczywiście... Trudno mieszkając tutaj nie wyladowac nad jeziorem ;-) Pierwsze co nam wpadło w oko to wodowanie łódeczki!


NIewiele ich jeszcze na jeziorze, ale po mału sezon się zaczyna.



Ale tego dnia, to nie żaglówki były hitem dnia... Wyobraźcie sobie, że napotkalismy na drodze... butowe drzewo... Naprawdę... W parku nad jeziorem rośnie drzewo owocujące butami ...,-)




Słuchajcie.. nie wiem o co chodzi, ale te pary adidasów zawieszone są na drzewie gęsto... Może tego nie widac na zbliżeniu, ale jest ich kilkadziesiąt par... Dodam tylko, że drzewo jest dokładnie obok skate parku, więc pewnie mają coś z tym wspólnego... jeśli ktos wie o co chodzi, prosze o podpowiedź :-)

Ścieżka wokół jeziora nazywa sie Wiewiórczą Ścieżką, a przejście nią, jest obliczone na 4 godziny na nóżkach,

 
dlatego w połowie drogi zrobiliśmy sobie przerwę, na kawkę i oczywiście święte frytki dla
gówniarstwa
 
 
Mamusia skromnie kawka, chociaz nie powiem, frytki podkradałam... a co...



Uwielbiam takie dni, w których nie musze absolutnie nic...jedyne zmartwienie to jak dotrzec w szpilkach do końca ścieżki ;-) Pozdrawiamy Was Kochani z pieknych Mazur...