niedziela, 6 października 2013

Jesień, jesień, jesień, ach to Ty...

 Wczoraj, za sprawą cudownego, słonecznego dnia, Matka i Córka wybrały się z domowym Kundlem na grzyby... Oczywiście tylko teoretycznie, bo o 12.00 w południe bardziej jest czas na przerabianie zebranych wcześniej okazów niż na wychodzenie po nie.... Ale nic to...  Zamiast grzybów szukałyśmy innych, leśnych okazów i znalazłyśmy Klona Giganta... Liśc większy dwa razy od głowy Gabrysi...



Na zdjęciu nie wyszedł jakoś zbyt okazale, ale uwierzcie mi, gigant...

A jeśli chodzi o grzyby.... To jedyne znalezione okazy...



Obawiam się, że niezbyt jadalne...

Ale zamiast grzybów, złowiłyśmy Dzięcioła... Stukał i stukał  nam nad głowami, aż go zlokalizowałysmy... Troche mało go widac, ale był naprawdę wysoko...



Wiecie, to wstyd się przyznac, ale w codziennym pośpiechu, więc czasu spędzam razem z psem, który śpi pod moim krzesłem gdy pracuję, niż z własnym dzieckiem... To z psem biegam po lesie, z dzieckiem juz nie mam czasu... Gabrysia ma koszmarny plan lekcji... Codziennie na 11.45, i wraca zwykle około 16tej... Masakra... A sobota to zwykle dzień sprzątania, a po sprzątaniu juz zwykle nic sie nie chce... Dlatego postanowiłam, że to musi sie zmienic... Kij w oko kurzowi i innym smieciom... Pajęczyny będziemy zrywac w poniedziałki, ale wcale ( może same zlezą ze ścian...? ) Radośc dziecka idącego z nami ramie w ramię, jest bezcenna. Tego czasu nic nam nie zabierze i nie wymaże z pamięci, prawda...? Ostatnio koniecznośc walki z finansowym dołem przesłonila mi poł świata i dzięki Bogu w porę się opamietałam... bo byc może, niedługo nie miałabym z kim na te spacery chodzic...



Bo niestety dzieci rosną... I z wiekiem coraz bardziej ciągną do koleżanek, potem chłopaków ( o zgrozo ;-) i zanim sie obejrzymy, nasze słodkie, małe panieneczki ( bądź chłopaczki) oganiaja sie od nas jak od uprzykrzonej muchy i możemy tylko z boku patrzec jak chcą spędzac czas juz z kims innym...





Dlatego, żegnajcie pracujące weekendy... wracamy do chlubnej tradycji spędzania wolnego czasu tak jak Pan Bog przykazał... RAZEM... a nie tylko obok siebie... bo chodź między nami, Mamami i Córkami jest nadal wszystko OK, to trzeba to pielęgnowac i wzmacniac...

Tym optymistycznym akcentem, machamy do Was ze słonecznego, mazurskiego lasu :-) Buziaki!!!







9 komentarzy:

  1. Ale fajne zdjęcia ;)
    O jeny nawet nie wiesz jak miło mi się to czyta <3 Dziękuję Ci bardzo, ale to bardzo :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciszę się, że sie podobają... A komentarz był szczery, spod serca. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. oj widac ze to liscisko gigant , chocby po ...OGONIE!!!!! Piekne zdjecia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    pozdrawiam
    ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale sie cieszę Aniu, że zauważyłas ogon ;-) Całusy!

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak, trzeba pielęgnować każdą chwilę z dziećmi, bo nie wiadomo kiedy dorosna i pójda w świat. Spaceru leśnego zazdroszczę:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniale, że pogoda pozwala nam na te cudowne jesienne spacery z dziećmi :) My też korzystamy bo nie wiadomo ile jeszcze tych dobroci jesień nam przewidziała :) pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie, właśnie... liczy się każdy dzień. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Joasiu, kurze też zdążysz ogarnąć a czasu z tak uroczą córką nikt Ci nie zwróci. Moje tak szybko urosły, mają swoje połówki. Najbardziej cieszę się, jak przyjeżdżają wszyscy razem, pełna chata, gwar... to jest ważniejsze od być może kurzu na półce. Piękne, ciepłe zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń