poniedziałek, 14 stycznia 2013

Lekarstwo na nudę...?

Witajcie...
Od rana wczoraj słyszałam... mamo nudzi mi się... mamo, zróbmy coś,  mamo, Martynka chora, Wiki ma gosci... no kogo ja mam zaprosic...? No i problem... Jak zapewnic rozrywkę 8 letniej pannicy, zakładając, że bajki nie ( bo juz za dużo), komputer - broń Boże ( bo za bardzo juz wsiąkła), monopol we dwójkę troche nie idzie... a lalkami, to ja jakoś nie bardzo lubię... No to wymysliłam babranie się w cieście... Trochę egoistycznie, bo chleba w domu zabrakło, niedziela wieczór i nie bardzo chciało się wychodzic... Ale latorośl wyraziła chęc okrutną i okazało się, że całkiem pięknie jej to idzie...

 


Bułki pieczemy już nie pierwszy raz, ale zawsze, niezależnie z jakiego przepisu robione, wychodziły jakoś nie tak jak trzeba. Smak elegancki, ale kształty... pożal sie Boże... dlatego zaczęłam troche kombinowac po swojemu... a efekt...?





Kurcze, sama się zdziwiłam, że można w domu, bez żadnego problemu wyprodukowac takie cudeńka... Są mięciutkie, puchate, ale nie puste w środku... W 680 g maki wychodzi jakiś 16 bułeczek... niech się chowa osiedlowa piekarnia... a robota żadna... tylko zagnieśc, i usiąśc w fotelu i grzecznie czekac az wyrośnie..

Jesli macie ochotę, chętnie podam przepis... I jeszcze jedna ważna rzecz, dzisiaj rano są tak samo pyszne, jak wczoraj, w ogóle sie nie zestarzały... Buziaki, Asia.



 
 

6 komentarzy:

  1. Koniecznie podaj przepis, piękne są!

    OdpowiedzUsuń
  2. wstawiaj przepis koniecznie, ja chętnie wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj!
    Uwielbiam przesiadywac w kuchni...
    Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. o super kochana , i wygladaja pysznie ja oprócz słodkich bułeczek takich jeszcze nie robiłam czekam na przepis :))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. pewnie lepsze niż te ze sklepu :) aż samja chciłabym to sprawdzić ;)

    OdpowiedzUsuń